niedziela, 5 grudnia 2010

Uzależnienie

 „Nabyta silna potrzeba wykonywania jakiejś czynności lub zażywania jakiejś substancji” – jest to najczęściej spotykana definicja uzależnienia.

Oczywiście patrząc z praktycznego punktu widzenia określenie to ma kilka znaczeń. Termin „uzależnienie” jest zazwyczaj odnoszony do osób, które nadużywają środków odurzających, alkoholu, czy też leków. Jednak zagłębiając się można odnieść się do wielu innych zachowań takich jak uzależnienie od internetu, słodyczy, pracy … czy też uzależnienie od drugiego człowieka. Dlatego współczesna psychologia traktuje szeroko te pojęcie i zakłada, że obejmuje ono także „(...) inne wypadki, kiedy ludzie czują się zmuszeni angażować się w ryzykowne, wymykające się spod kontroli zachowania (...)”.

Nigdy nie sądziłam, że od czegoś mogłabym się uzależnić, bo myślałam, że raczej nie jestem podatna. Zawsze byłam osobą poukładaną, rozważną, spokojną..  O tym, że jestem osobą uzależnioną uświadomiłam sobie w momencie, gdy nie było już przy mnie mojego uzależnienia. „Obecność” drugiego człowieka jest właściwie nieunikniona, a nawet można powiedzieć, iż jest niezbędna. Jednak zbyt mocne zaangażowanie w więź i potrzeba zaakceptowania przez drugą osobę, rodzi zagrożenie uzależnienia się od niego, gdyż to on zaczyna nadawać wartość. Przy nim czułam się wartościową osobą. Od tej drugiej osoby zależna była moja własna ocena. Nie ma wówczas znaczenia czy swój „nałóg” postrzegamy jako wspaniałego człowieka, bez którego nie jesteśmy w stanie funkcjonować. Kiedy jesteśmy poddani uzależnieniu nie zdajemy sobie sprawy z tego, iż myślenie jest ciągle skierowane na zadowolenie drugiej osoby. To od niej uzależniamy swoje decyzje, działania. Robiłam wiele rzeczy tak naprawdę wbrew swoim przekonaniom. Ale wówczas czułam, że tak trzeba.

W moim nałogu trwałam około pięć lat. Proces „budzenia się do niezależności” był bardzo długi. Było ciężko, nie wiedziałam co mam z sobą zrobić. Sama do końca nie wiedziałam, czy chcę się „wyleczyć”. Początkowo powtarzałam sobie, że przecież byłam szczęśliwa. Ale to było złudne szczęście. Czas najwyższy się wyleczyć, skończyć z tym „nałogiem”.



„Staczamy się na dno, wszystko się w nas zmienia.
A to, że stoimy w cieniu uzależnienia zazwyczaj za późno do nas dociera...”





2 komentarze:

  1. Martusiu, poruszyłaś bardzo ważny temat. Jest mi on bliski, gdyż i mnie kiedyś przyszło zmierzyć się z uzależnieniem od drugiego człowieka.Wiem, że gdyby nie Boża pomoc - nie udałoby mi się. Wolność odzyskana była (i jest) nieoceniona. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak bardzo chcemy aby świat nas zaakceptował, że potrafimy się nawet uzależnić od drugiego człowieka zapominając, że to my musimy się sami zaakceptować takimi jakimi jesteśmy. Cieszę się Martuś, że udało Ci sie wyjść z tego uzależnienia. :) Buziaki i pamiętam w modlitwie :*

    OdpowiedzUsuń